Wycieczka na Roztocze

Uczniowie przy pomniku chrząszcza w Szczebrzeszynie.

W dniach 9-10 czerwca uczniowie klasa siódmych i ósmych wzięli udział w 2 dniowej wycieczce na Roztocze, która dostarczyła nam wielu niezapomnianych wrażeń, uśmiechu i przygód.

Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy był Szczebrzeszyn. Na rynku przywitał nas pomnik chrząszcza, który od razu stał się bohaterem dziesiątek zdjęć. Przewodnik opowiedział nam o historii miasta, które przez wieki było miejscem współistnienia wielu kultur — polskiej, żydowskiej i ukraińskiej. 

Po przyjeździe na miejsce docelowe udaliśmy się do centrum Zwierzyńca, gdzie czekał na nas Kościół na Wyspie — malowniczo położony na stawie, z białą fasadą odbijającą się w wodzie. Wokół panowała cisza, przerywana tylko pluskiem kaczek. To miejsce miało w sobie coś magicznego.  Przewodnik opowiadał o konikach polskich, które mieliśmy szczęście zobaczyć na łące. Ich spokojna obecność wśród dzikiej przyrody zrobiła na nas ogromne wrażenie.

Następnie udaliśmy się do Roztoczańskiego Parku Narodowego. Spacer po ścieżce „na Bukową Górę” był jak wejście do innego świata — cichego, zielonego, pełnego śpiewu ptaków i szelestu liści. Kolejny puntem były STAWY ECHO, gdzie przewodnik opowiadał o konikach polskich, które mieliśmy szczęście zobaczyć na łące. Ich spokojna obecność wśród dzikiej przyrody zrobiła na nas ogromne wrażenie. Pogoda nam dopisała więc mogliśmy spędzić dużo czasu na świeżym powietrzu. Po zwiedzaniu spacerkiem dotarliśmy do hotelu, w którym czekał na nas pyszny obiad i różnego rodzaju gry i zabawy.

Następnego dnia ruszyliśmy do Zamościa — „Perły Renesansu”. Już z daleka widać było kolorowe kamienice otaczające Rynek Wielki. Spacerując po idealnie zaplanowanym mieście, słuchaliśmy historii Jana Zamoyskiego i włoskiego architekta Bernardo Morando. Odwiedziliśmy arsenał, katedrę i muzeum fortyfikacji, a na koniec zjedliśmy lody pod ratuszem z charakterystyczną wieżą zegarową.

Zamość tętnił życiem, ale miał w sobie też coś z przeszłości — jakby czas płynął tu wolniej. W drodze powrotnej wszyscy byli zmęczeni, ale szczęśliwi. W głowie brzmiały jeszcze echa opowieści przewodnika, a w sercu zostały obrazy zielonych lasów i renesansowych fasad.

 Magdalena Gołębiowska

Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć.

Przejdź do treści